Masz zupełna rację, że trzeba nieustannie samokontrolować władne myślenie. To zresztą od dawna było obowiązkiem w naszych polskich warunkach – od rozbiorów poczynając. Ta podwójna bariera trudności, niestety, nie sprzyjała wyrobieniu się indywidualności samodzielnych, sprzyjała z to lenistwu zbiorowemu, które zasłaniało się tysiącem szczytnych (też zbiorowych) pojęć.
Kraków, 1 kwietnia
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Wróciłam właśnie z rozmowy z naszymi SKS-owcami. Skomplikowana to sprawa formalnych z nimi współzależności. Chociaż może chodzi o prostą, nie uświadomioną przez nich potrzebę autorytetu – powodowaną niedostatkami świadomości, wewnętrznej siły i jasności swoich dążeń. Że łatwiej im przychodzi rozrzucanie ulotek, niż rozmowa o sensie czynienia tego – jakież to kalectwo żałosne, niepełność taka, tych i tak jednych „z dziesięciu tysięcy” na miliony. Nie umiem nie ubolewać nad nimi i nie umiem nie czuć się za to winna, bo nie umiem nie pamiętać o swoich chorobach, fobiach, słabości. O tym, że żyję nadal, gdyż mam w teatrze możliwość istnienia pełnego czy raczej możliwość poszukiwania form i dróg do tej pełności, możliwość odkrywania człowieka i jego sensów w innym wymiarze niż ten skarlały do szczurzej egzystencji świat mój pierwszy.
Poznań, 26 listopada
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
To, w czym Wy wszyscy tak bardzo jesteście mi drodzy, i to, co robicie – a są to sprawy nieoddzielne – dojście do samych siebie, do własnych pytań o los człowieka, które nie są unikiem ani „opuszczeniem” rzeczywistości. Prześlijcie całą szkołę niewoli, nie kryliście się za niczym. Kontynuowaliście siebie, swoje myślenie – mimo wszystko. Mimo szykan, prześladowań i plugastwa. I co jest wspaniałe – wznieśliście się ponad to wszystko ze swoimi pytaniami, nie zniekształconymi przez niewolę, przez męczeńskie urazy. Lekko – jakby tamto zniewalające, okaleczające w ogóle nie istniało. Podobnej nadziei i radości rzadko zdarza się doświadczać. Pamiętam ją z lektury „Mistrza i Małgorzaty” – triumf linoskoczka nad bestią. Wiem, jak ciężko zdobyty. Tym piękniejszy.
Kraków, 3 września
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Byliśmy we Wrocławiu. Dobrze się tam grało, mnóstwo ludzi, ostatnio jakby coraz bardziej nas lubią. Ale dziwne, piękne to miasto, ten Wrocław, tam łatwo zwariować, zapić się, powiesić. Wiesz, powiesił się jeden taki chłopak, przyjaciel Guru.
Poznań, 20 marca
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Popadłem w Petersburg. Olbrzymie, wspaniałe, smutne miasto. Wygubić szarańczę, puścić dorożki – i byłoby jak w XIX wieku. Przepiękne pałace, ogromne kamienie z rzędami ciemnych okien, bardzo szerokie ulice i szarzy ludzie, przemykający pod ścianami.
Przyglądam się i staram zrozumieć. Chodzę szlakami Dostojewskiego (na pl. Siennym – dziś „Drużby” – z cerkwi zrobiono stację metra), zbaczając od czasu do czasu do Marmieładowskich traktierni (w każdym sklepie „butyłoczka” na trzech).
Piję szampana i tłumaczę „Saszce” istotę egoizmu, a on mi opowiada o miłości (że niby „trzeba wierzyć w przyrodzoną dobroć człowieka”). A po ulicach kursują ciężarówki z ciemnymi budami i nie wiem, jaki rodzaj „mięsa” jest w nich zapakowany.
Przedziwne miasto, w którym można chyba tylko zapić się, zatłuc młotkiem staruszkę albo napisać historię o księciu Myszkinie.
Miasto bez Boga (baseny w kościołach) i bez duszy, w którym architektura przerasta ludzi, nie uśmiechających się wcale. I nawet vodka niewiele pomaga.
Leningrad, 3 kwietnia
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Pracujemy tu, już od pierwszych dni sierpnia, nad nowym spektaklem. Pracujemy improwizacjami i (odpukać!) wyjątkowo twórczy to chyba okres, powstało bowiem wiele pełnych, rozbudowanych etiud. Nie wiem, o czym ten spektakl będzie, z całą pewnością wyrasta jednak z bardzo optymistycznego przekonania o niepodległości ducha ludzkiego.
[...]
Nie sposób przewidzieć, kiedy skończymy, myślę, że nie przed zimą, a zupełnie nie wiem, gdzie je będziemy grać. W Poznaniu nie mamy bowiem żadnej właściwie możliwości, aby pracować.
Bardzo przeżywamy tę strajkową epopeę. Myślałam wybrać się do Gdańska, a tu dowiadujemy się, że wszystko się przesuwa, a raczej – rozpala coraz powszechniej. Ten straszliwy dziennik z przemówieniem wodza! Na szczęście, okazuje się, komuniści dzisiejszej doby są cholernie tępi i nie potrafią grać dyskretniej i bardziej przebiegle. Bydgoszcz, Świnoujście, Nowa Huta – oto odpowiedź na ich zabiegi. Ale co ja Ci o tym, jakbyś nie wiedział sam.
Gorzyń, 20 sierpnia
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Myślę, i nie jest to zarozumialstwo, że jeśli jest coś, co nas wybitnie różni od innych, podobnych grup teatralnych, to właśnie sposób pracy. Improwizacje. Przynosimy propozycje tematów. Czasem nie trzeba więcej słów, impuls jest dość silny i wspólny, by zacząć od razu realizować go w działaniu. Czasem zwierzamy się wzajemnie ze skojarzeń, jakie w nas wywołuje. Tematem bywają hasła („Piosenka dla Wybrzeża”, „Tańce wojenne”, „Ci, którzy odwiedzają nas w snach”), fragmenty tekstów – cytaty z literatury i z naszych literackich dokonań, twórczość ikonograficzna (sporo prób wobec „Caprichos” Goyi). Dziś improwizujemy już nie tylko sytuacje międzyludzkie, stać nas na świadome budowanie sytuacji znakowych i na wielopiętrowe struktury teatralne – co nie odbiera pełni emocji i przeżycia.
Potem gadamy o tym, nazywamy, dookreślamy niejako, wyjaśniamy nieporozumienia. Ustalamy – czy powtarzać od razu, czy zapamiętać. Mówimy o swych przeczuciach: jaki kostium, czy jakiś rekwizyt, czy potrzeba mi w tym działaniu tekstu, czy wiem jakiego itp. Czasem te teksty powstają w próbach, rzadko są to dłuższe wypowiedzi. Najczęściej piszemy je obok.
Poznań, 28 sierpnia
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Nie jest łatwo zebrać myśli w obliczu tego wszystkiego, czego byłem świadkiem, a raczej w liczbie mnogiej – co przeżywaliśmy wspólnie z robotnikami Wybrzeża, tramwajarzami Wrocławia i tymi od Cegielskiego. Przed chwilą dwukrotnie wysłuchałem tekstu Porozumienia, które można śmiało nazwać największym wydarzeniem w dziejach polskiej klasy robotniczej. Nie najmądrzej jest uderzać w patos, ale wierzcie mi – miałem poczucie, że tak właśnie rodzi się Historia, że mój syn będzie się o tym uczył z podręczników, a 31 sierpnia będzie w kalendarzach zaznaczony zawsze na czerwono. Także z krótkiej i bardzo egoistycznej perspektywy patrząc, jest to zwycięstwo w naszej sprawie, mojej i Krystyny – i z tej radości postanowiliśmy mieć jeszcze córkę (zwłaszcza w świetle sformułowań 18-go punktu Porozumienia).
Wrocław, 1 września
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Ewo!!!!!!
Nie głodujcie. To się na nic nie zda. A ja myślę, że paszporty dostaniecie jeśli nie dziś to jutro, albo parę dni później. Może to pismo z ministerstwa jeszcze nie doszło. Proszę Was, nie głodujcie. Proszę Was w imieniu „Solidarności”.
Poznań, 5 listopada
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.